W ankiecie dotyczącej tematów notek, którą robiłam przed założeniem bloga temat filtrów był relatywnie niepopularny. Jednak w miarę jak robiło się coraz cieplej i słoneczniej dostawałam coraz więcej pytań i próśb o wpis na temat filtrów przeciwsłonecznych. Niestety, w naszej szerokości geograficznej o filtrach myśli się najczęściej wyłącznie w kontekście wakacyjnych wyjazdów, tych zakładających długie godziny spędzone na plaży lub nad basenem czy podczas górskich wycieczek.
Dla Azjatek zaś jest to podstawowy element codziennej pielęgnacji, bez którego większość nie wychodzi z domu. Popularnością cieszą się nie tylko kremy, ale również parasolki z ochroną anty-UV, kapelusze, ciemne okulary, rękawiczki do prowadzenia auta, daszki, a nawet, w ekstremalnych przypadkach, plażowe facekini.
O hai there. Żródło: npr.org
|
Nie namawiam do popadania w paranoję, ale jeśli moda na azjatyckie kosmetyki miałaby pozostawić po sobie tylko jeden zwyczaj, postawiłabym właśnie na sumienną ochronę przeciwsłoneczną. Żadna esencja czy serum, dowolna ilość kroków pielęgnacji ani oczyszczania nie jest w stanie zdziałać tyle dobrego dla skóry, co rzetelne osłanianie skóry przed promieniowaniem. No dobrze, ale niby dlaczego?
Jak działa promieniowanie słoneczne i jakie zagrożenia ze sobą niesie?
Promieniowanie ultrafioletowe to promieniowanie elektromagnetyczne, obejmujące fale krótsze niż światło widzialne i dłuższe niż promienie rentgenowskie. Interesujące nas promieniowanie słoneczne dzieli się na trzy typy promieni, UVA, UVB i UVC.
UVC, najkrótsze i najsilniejsze z tej trójki na nasze szczęście zostają w większości odfiltrowane w stratosferze i warstwie ozonowej, dlatego nie musimy sobie nimi zaprzątać głowy (chyba, że ktoś planuje zdobywać Mount Everest).
UVB zostaje częściowo odfiltrowane w warstwie ozonowej, promienie te są silniejsze niż UVA. To UVB jest odpowiedzialne za poparzenia słoneczne. Promieniowanie UVB jest mocniejsze latem i na dużych wysokościach, nie przenika przez szyby, odbija się od wody czy śniegu (dlatego zimą na nartach również można doznać poparzenia słonecznego). UVB może uszkadzać DNA, powodując nowotowory.
Ryzyko poparzenia słonecznego określa tzw. indeks UV, który jest międzynarodowym standardem mierzącym moc promieni UV w danym miejscu i czasie. Można sprawdzić go na wielu stronach, np. tutaj obecny indeks dla Krakowa. Skala indeksu UV opisuje, czego można się spodziewać. Warto ją sprawdzać przed wyjściem z domu.
UVA stanowi ok. 95-97% promieniowania ultrafioletowego docierającego na powierzchnię ziemi. UVA dociera do głębszych warstw skóry a także przenika przez szyby i chmury. Yael Adler w książce "Skóra. Fascynująca historia" podaje, że chmury filtrują zaledwie 15% promieniowania UVA, inne źródła podają, że to jakieś 20%. Bardzo mało! A nam zwykle wydaje się, że w pochmurny dzień jesteśmy bezpieczni, bo nie grozi nam poparzenie słoneczne. Promieniowanie UVA jest jednak odpowiedzialne za większość posłonecznych zniszczeń: zmarszczki (aż 80% z nich jest zwykle związanych z fotostarzeniem!), przebarwienia (spowodowane utlenianiem obecnej w skórze melaniny - a więc może również przyczyniać się do brązowienia i opalania skóry), raka skóry. Promieniowanie UVA jest relatywnie stałe bez względu na porę roku i pogodę.
Wiele osób z pewnością miało okazje widzieć zdjęcia mężczyzny, który przez 28 lat był kierowcą ciężarówki, przez co połowę twarzy narażoną na kontakt ze słońcem ma wyraźnie starszą. Szyba nie ochroniła go przed fotostarzeniem.
Sumienna ochrona przeciwsłoneczna to najtańszy i najbardziej efektywny sposób ochrony skóry przed starzeniem i nowotworami.
Nie jestem w stanie tego dość podkreślić. Żaden krem, serum czy nawet zdrowa dieta (która jest przecież bardzo istotna) nie zagwarantują podobnej różnicy. Bardzo często czyta się o tym, że ten czy tamten składnik kosmetyków może być rakotwórczy, po czym wszyscy zaczynają go ze strachu unikać, podczas, gdy ryzyko może wynosić promile. Unikanie słońca i używanie produktów, które taką ochronę zapewniają zmniejsza ryzyko nawet o 90%. To liczby nie do przecenienia, więc nawet, jeśli niektóre filtry mogą nieść ze sobą jakieś niewielkie ryzyko, dalej zwyczajnie dużo bardziej się opłaca ich używać niż nie używać.
Źródło: Pixabay |
No dobrze. To jaki filtr wybrać?
Filtry można podzielić na różne sposoby. Pierwszy dzieli je na filtry UVA i UVB.
Moc filtrów UVB mierzy się za pomocą SPF (Sun Protection Factor) - faktora ochrony przeciwsłonecznej. Faktor ten podaje, o ile wydłużony zostaje czas, po którym nastąpią poparzenia słoneczne. Jeśli ktoś ma jasną skórę (typ II wdg. skali Fitzpatricka) i może spędzić na słońcu bez poparzeń 15 minut, SPF 30 teoretycznie wydłuży ten czas do 450 minut. SPF 15 odfiltruje wszystkie oprócz 1/15 z promieni UVB docierających do skóry. SPF 15 odfiltruje 93.3% promieni UVB, SPF 30 jedynie o 3.3% więcej - 96.7%. SPF 60 chroni przed 98.3% promieniowania UVB. Im większy faktor, tym mniejsza różnica w ochronie. Faktory powyżej SPF 50 zostały kilka lat temu zastąpione opisem "50+", żeby nie sugerować całkowitej i trwającej całe dnie ochrony, podobnie jak napis "bloker", którego umieszczanie również nie jest już dozwolone.
Filtry UVA mierzone są, zależnie od kraju pochodzenia, na trzy różne sposoby.
PPD, czyli Persistent Pigment Darkening, to oznaczenie, którego zwykle używamy w Europie. Można je spotkać np. na francuskich filtrach aptecznych. Ekspozycja na promieniowanie UVA jest zmniejszona o liczbę przedstawioną przez ten faktor, podobnie jak przy SPF: PPD 15 wystawia skórę na działanie 1/15 promieni UVA, które dotarłyby w tym czasie do skóry niechronionej filtrem.
UVA w kółku - drugie z europejskich oznaczeń, gwarantuje ochronę UVA na poziomie minimum 1/3 podanego faktora SPF.
PA (Protection Grade of UVA) z plusami (w formie PA+++) występuje w produktach azjatyckich i koresponduje z oznaczeniem PPD.
- PA+ to PPD 2 – 4
- PA++ to PPD 4 – 8
- PA+++ to PPD 8 – 16
- PA++++ to PPD 16+
Do niedawna najwyższym dozwolonym oznaczeniem w Korei było PA+++, jednak od tego roku producenci mogą umieszczać także cztery plusy i pojawiło się już trochę produktów z tym oznaczeniem. Niestety, cztery plusy dalej odnoszą się jedynie do enigmatycznego 16+ - które może wynosić równie dobrze 17 jak i 40. Filtry ze stajni L'Oreal, np. te z Serii La Roche Posay Anthelios XL mogą pochwalić się imponującym PPD na poziomie 42.
Bardzo ważne jest jednak to, że wszystkie podane wartości odnoszą się wyłącznie do filtrów poprawnie aplikowanych. Poprawnie, czyli w ilościach, w jakich są testowane: 2mg/cm2 skóry. Jeśli chodzi o skórę twarzy, daje to ok. 1-1,5 ml, czyli ok. 1/4 łyżeczki, plus drugie tyle na szyję. Podczas wizyty na plaży na całe ciało należy zaaplikować aż 35 ml produktu! Standardowa butelka 100 ml powinna więc wystarczyć w zasadzie jednej osobie jedynie na jedną sesję nad basenem, albowiem filtry należy reaplikować co dwie-trzy godziny i po każdej wizycie w wodzie. Tymczasem wiele z nas często używa jednej butelki całe lato i to w kilka osób, a nierzadko filtr zostaje jeszcze na przyszły rok! Ochrona filtrów aplikowanych w tak niewielkich ilościach spada na łeb, na szyję. SPF 30 nałożony w 1/4 wymaganej ilości może oferować nawet tak niewielką ochronę UVB, jak marne SPF 3. Ochrona UVA jest w takim przypadku praktycznie zerowa.
Warto zwizualizować sobie, o jakich ilościach mówimy. Jeśli chodzi o odmierzanie właściwej ilości na co dzień pomocna jest też metoda dwóch palców. Sprawdzi się oczywiście znacznie lepiej w przypadku kremów niż mleczek, które mogą wymagać aplikacji w dwóch mniejszych porcjach ze względu na wodnistą konsystencję.
Jak można się domyślić, nałożenie takiej ilości pudru lub sprayu graniczy z niemożliwością. Trudno też wyobrazić sobie efekt, jaki dałoby nałożenie tej ilości podkładu lub kremu BB. Z tego powodu makijaż nie oferuje skuteczniej ochrony przeciwsłonecznej. Oczywiście kiepska ochrona jest zawsze lepsza niż żadna, ale jeśli ktoś myśli o niej poważnie, jedyną skuteczną bronią jest dedykowany krem z filtrem. Lepszą ochronę przed UVB mogą stanowić kremy na dzień, ponieważ przynajmniej można wysmarować się nimi obficie, jednak zwykle zawierają jedynie dość kiepskie i niestabilne filtry UVB i w zasadzie żadnych filtrów UVA.
Jak rozpoznać stabilne filtry, które chronią przed UVA? Lepsze są filtry chemiczne, czy fizyczne?
Poza podziałem na filtry UVA i UVB filtry można również podzielić ze względu na pochodzenie i działanie.
Filtry fizyczne (mineralne)
Czyli tlenek cynku i dwutlenek tytanu. Ich działanie polega na odbijaniu promieniowania UV. Tlenek cynku chroni przed UVA, dwutlenek tytanu tylko częściowo. Oba są stabilne (choć jeśli nie są pokryte specjalną powłoką, mogą destabilizować filtr chemiczny, Avobenzone) i bezpieczne nawet w produktach dla dzieci, alergików i osób z AZS czy trądzikiem różowatym. Tak, pojawiają się pewne nieprzyjemne doniesienia na temat dwutlenku tytanu, jednak filtry są dalej dużo bezpieczniejsze, niż brak filtrów, a filtry fizyczne to najbezpieczniejsze z dostępnych opcji. Gdzie jest haczyk? Filtry mineralne są tępe i ciężko się rozsmarowują, ich maksymalna koncentracja jest ograniczona, bielą i dają poświatę na zdjęciach. Producenci mikronizują je lub używają nanocząsteczek (które mogą wiązać się z ryzykiem, które nie jest jeszcze dobrze przebadane) aby zminimalizować ten efekt, jednak trudno sprawić, by przestały bielić substancje wykorzystywane w produkcji białej farby (jako biel cynkowa i tytanowa). Jest to efekt, który nie będzie przeszkadzał dzieciom, ale na co dzień, przy makijażu może być uciążliwy. Zwłaszcza, że filtry fizyczne są dość podatne na ścieranie i makijaż należy aplikować na nie bardzo ostrożnie. Na sesję zdjęciową warto wybierać podkłady i kremy BB bez filtrów fizycznych, ponieważ taki podkład będzie odbijał flesze i da efekt twarzy jaśniejszej od reszty ciała.
Filtry chemiczne (organiczne)
Nazwa ma związek z pochodzeniem substancji, nie ich "eko organic" właściwościami. To bardzo duża grupa, która cały czas się powiększa, w miarę, jak wynajdywane i patentowane są nowe substancje. Większość z nich absorbuje promieniowanie UV, zamieniając je w promieniowanie cieplne, niektóre potrafią jednak je również rozpraszać, jak filtry fizyczne. W miarę jak filtry absorbują promieniowanie, same ulegają degradacji, dlatego konieczna jest reaplikacja. Filtry fotostabilne degradują się dużo wolniej niż te niestabilne, których rozkład jest szybki.
Część filtrów chemicznych zyskało sobie złą sławę jako filtry przenikające. Penetrują one skórę mocno wgłąb i mogą przenikać do krwi, zachowując się jak hormony. Kluczowe jest tu słowo: mogą. Kobiety w ciąży i karmiące oraz małe dzieci raczej powinny ich unikać, jednak dla reszty z nas: filtr jest zawsze lepszy, niż brak filtra. Niektóre z nich pojawiają się dosłownie wszędzie, również w filtrach aptecznych i tych z górnej półki. Znalezienie produktu oferującego solidną ochronę, który będzie mało uciążliwy w codziennym stosowaniu, da się nałożyć w wymaganej ilości, będzie współgrał z makijażem i nie wywoła skutków ubocznych i tak nie jest prostą sztuką, więc jeśli masz filtr, który lubisz i którego codziennie używasz, a jego jedynym minusem są filtry przenikające, używaj go dalej.
Dla tych, którzy chcieliby ich unikać, filtry przenikające to:
- Etylhexyl Methoxycinnamate
- Oxybenzone
- Homosalate
- 4- Methylbenzylidene Camphor
- Octyl Dimethyl PABA
Istnieje jednak wiele świetnych filtrów chemicznych, oferujących solidny SPF i bardzo wysoką ochronę przed UVA. Mamy to szczęście, że w Europie dozwolone są wszystkie z nich, w przeciwieństwie do USA, gdzie FDA wielu z nich nadal nie dopuściło. Poniżej kilka popularnych filtrów chemicznych, lepszych i gorszych, które można spotkać zarówno w europejskich jak i azjatyckich kosmetykach:
Tinosorb S (Bis-ethyl-hexyloxyphenol methoxyphenyl triazine)
Absorbuje promieniowanie UVA i UVB, bardzo fotostabilny, nie penetruje wgłąb skóry, stabilizuje również mniej stabilne filtry jak Avobenzone, rozpuszczalny w tłuszczach.
Absorbuje promieniowanie UVA i UVB, bardzo fotostabilny, nie penetruje wgłąb skóry, stabilizuje również mniej stabilne filtry jak Avobenzone, rozpuszczalny w tłuszczach.
Tinosorb M (Methylene bis-benzotriazolyl tetramethylbutyl-phenol)
Absorbuje i odbija promienie UVA i UVB, fotostabilny, stabilizuje inne filtry, niskie ryzyko podrażnień, słabo rozpuszczalny zarówno w wodzie jak i w tłuszczach.
Mexoryl XL (Drometrizole trisiloxane)
Filtr UVA, nie penetruje skóry, stabilny, rozpuszczalny w tłuszczach, zwykle w parze z Mexorylem SX, również filtrem UVA. Opatentowany przez L'Oreal i obecny w ich filtrach (LRP, Bioderma, Vichy).
Uvinul A Plus (Diethylamino hydroxybenzoyl hexyl benzoate)
Filtr UVA, stabilny, kompatybilny z wieloma innymi filtrami, oferuje pewnÄ… ochronÄ™ przed wolnymi rodnikami.
Avobenzone (Parsol 1789, Butyl methoxydibenzoylmethane)
Filtr UVA (niepełne spektrum), bardzo niestabilny, wymaga stabilizowania innymi filtrami, destabilizuje go światło słoneczne, Octinoxate, tlenki żelaza (powszechne w podkładach i kremach BB), talk, mika, tlenek cynku i dwutlenek tytanu bez otoczek. Rozpuszczalny w tłuszczach.
Octinoxate (ethylhexyl methoxycinnamate, octyl methoxycinnamate)
Filtr UVB, przenikający, nierozpuszczalny w wodzie, niestabilny - dość szybko degradowalny pod wpływem promieni słonecznych. Popularny w zwykłych kremach na dzień.
Octocrylene
Filtr UVB i częściowo UVA, rozpuszczalny w tłuszczach, stabilny, stabilizuje inne filtry, ale może zwiększać ilość wolnych rodników w skórze (źródło).
Patrząc na powyższą listę raczej nie ma się co dziwić, że filtry często zostawiają tłustą warstwę i zwiększają świecenie skóry: większość z nich jest po prostu rozpuszczalna w tłuszczach i wymaga tłustej bazy. Producenci starają się jak mogą, by zmniejszyć ten efekt, dodając substancje mające zapobiec tłustości, jak krzemionka (silica) lub alkohol (etanol lub denaturat). Suchej lub wrażliwej cerze takie dodatki mogą się nie spodobać. W azjatyckich kremach z filtrem można też spotkać substancje pielęgnujące, jak kwas hialuronowy, różne ekstrakty czy niacynamid, jednak ich rola w produkcie takim jak filtr jest drugorzędna - filtr powinien przede wszystkim skutecznie chronić, nie robiąc przy tym krzywdy. Wyjątkiem są antyoksydanty, jak witaminy C i E czy zielona herbata.
Źródło: Pixabay |
Wpływ antyoksydantów na ochronę przeciwsłoneczną
Liczne badania potwierdzają pozytywny wpływ antyoksydantów na ochronę przeciwsłoneczną. Antyoksydanty to substancje, które neutralizują wolne rodniki i zapobiegają niszczeniu przez nie komórek organizmu. Atomy tlenu mają na swojej orbicie parzystą liczbę elektronów. Jeśli jeden z nich się "zgubi", atom tlenu intensywnie zaczyna poszukiwać zastępstwa. Jeśli spotka kompletną cząsteczkę, "wyrywa" jeden z jej atomów. Taka cząsteczka również zmienia się w wolny rodnik szukający elektronu do pary i historia się powtarza. Ten proces jest potrzebny w organizmie, żeby np. neutralizować białka atakujących nas wirusów. Jeśli jednak atakowane są lipidy w barierze skóry, ta zostaje uszkodzona i nie chroni już tak dobrze. Jeśli ofiarą padną białka elastyny i kolegenu, skóra szybciej się starzeje i powstają zmarszczki. Uszkodzenie kwasów nukleinowych może powodować nowotwory. Antyoksydanty zapobiegają tym grabieżczym zapędom, oferując wolnemu rodnikowi jeden ze swoich elektronów, zanim ten zaatakuje nasze tkanki.
Duża część wolnych rodników powstaje w wyniku ekspozycji na słońce. Wpływ mają również zanieczyszczenie powietrza, palenie papierosów czy nawet aktywność fizyczna (z której nie należy z tego powodu rezygnować!).
Serum z wit. C, E i kwasem ferulowym będzie jednak doskonałym dodatkiem do filtra UV. Kwas askorbinowy nie uwrażliwia skóry na słońce jak kwasy AHA i może być bezpiecznie stosowany na dzień, jednak niskie pH i potencjalne właściwości złuszczające sprawiają, że warto stosować go razem z filtrem, nie zamiast. Oczywiście mam nadzieję, że na tym etapie lektury wszyscy i tak są już przekonani do tego, by stosować go codziennie przez cały rok :)
Przez cały rok? A co z witaminą D?
Większość osób w naszej szerokości geograficznej ma deficyty witaminy D, bez względu na zamiłowanie do słońca i tłustych ryb morskich. Eksperci, zarówno przeciwnicy jak i zwolennicy suplementów spierają się i będą spierać o konkretne dawki oraz okresy stosowania. Ja osobiście biorę 2000 j.m. przez cały rok i w ostatnich badaniach jej poziom miałam w normie - ku zdziwieniu pani doktor. Jeśli komuś jednak zależy na pobudzeniu naturalnej produkcji tej witaminy w swojej skórze, Yael Adler zaleca chronić skórę twarzy, bo ta i tak bombardowana jest promieniowaniem przez całe życie, a na słońce wystawić zwykle mniej eksponowane części ciała: brzuch lub pupę. Nawet bardzo starzy ludzie rzadko mają zmarszczki na pośladkach, co zawdzięczają właśnie między innymi temu, że słońce dociera w te rejony bardzo sporadycznie.
Naturalne oleje jako ochrona anty-UV i domowe przepisy na filtry
W kręgach pielęgnacji naturalnej często pojawiają się wzmianki o przeciwsłonecznych właściwościach oleju z pestek malin, z marchwi czy z awokado. Podkreślane jest ich naturalne pochodzenie i bezpieczeństwo. Oleje nie oferują jednak stabilnej ochrony przeciwsłonecznej. Ochrona, jaką mogą dać to w najlepszym wypadku SPF ok. 4, pod warunkiem, że olej nie wchłonie się w skórę bez śladu. Oczywiście ochrona przed UVA jest w zasadzie zerowa. Jeśli chodzi o picie soku z marchewki, faktycznie może minimalnie podnieść obronę skóry przed poparzeniem słonecznym, ale nie można polegać jedynie na nim i solidny filtr dalej jest niezbędny. Oczywiście beta-karoten jako prekursor witaminy A niesie wiele innych benefitów dla skóry i całego organizmu i warto dbać o jego obfitość w diecie.
Trafiłam również na różne przepisy na stworzenie swojego filtra w domu. Formułowanie produktu z bezpiecznymi i stabilnymi filtrami to niełatwa sprawa, nie mówiąc już o testowaniu efektywności takiej formuły. Nie bez powodu sklepy oferujące produkty do DIY nie oferują filtrów: stworzenie stabilnego i bezpiecznego filtra w domu przekracza możliwości fana naturalnej kosmetyki. Nie daj się skusić prostotą przepisów typu "wymieszaj olej kokosowy, masło shea i tlenek cynku; domowy, naturalny filtr gotowy, bez całej tej wstrętnej chemii".Jeśli zależy Ci na 100% naturalnych składnikach, lepiej wybrać ekologiczny filtr na bazie tlenku cynku dostępny w sklepie (np. z Mad Hippie lub Juice Beauty). Właściwości organoleptyczne takiego filtra będą gorsze niż filtrów chemicznych (należy liczyć się z bieleniem i tępą lub tłustą konsystencją), ale zyskasz pewną ochronę i produkt zgodny z Twoimi przekonaniami.
Zgadnijcie, który filtr był moim ulubionym w ostatnich latach. |
Wybór filtra to sztuka kompromisu
Samemu trzeba zbalansować oferowane możliwości i własne wymagania. Czy chcę filtr o niższym faktorze lub z trochę gorszymi filtrami, ale za to taki, którego używam z przyjemnością (lub przynajmniej bez obrzydzenia) i nie migam się od jego codziennego stosowania? Czy raczej zależy mi na jak najwyższym SPF i PPD na lato i jestem gotowa znieść trochę bielenia lub lekki film na skórze? Czy chcę jak najlepszej ochrony i będę codziennie reaplikować filtr co dwie godziny, czy raczej wolę po prostu zrobić tyle, ile mogę na co dzień bez podporządkowywania swojego życia ochronie przeciwsłonecznej? Niekiedy nasza skóra dokonuje takiego wyboru za nas i po prostu źle znosi filtry chemiczne lub odwrotnie, każda próba stosowania filtrów fizycznych kończy się wysypem niespodzianek. Czasem taki efekt powodują substancje towarzyszące filtrom - emolienty jak alkohole tłuszczowe lub np. tokoferol (wit. E). Może się okazać, że jakieś filtry znajdują się w efekcie poza zasięgiem, faktyczny wybór jest niewielki i zamiast na opcję najlepszą trzeba zdecydować się na opcję najmniej "złą". Na pewno warto jednak szukać filtra, z którym będzie nam się dobrze żyło, bo systematyczność jest w tym temacie bardzo cenna.
Dla tych, którzy chcieliby szerzej eksplorować temat, rozwinięcie zagadnień poruszonych w poście: