Ulubieńcy 2018

13:29

Lepiej późno niż wcale ;) Przedstawiam moje ulubione kosmetyki 2018, nietestowane na zwierzętach.
Linki afiliacyjne oznaczone są gwiazdką (*).
Post sponsorują: s jak sukulent i różowy sweterek.

Pielęgnacja twarzy


Biochemia Urody, Olejek myjący z ekstraktem z wąkrotki
(Biochemia Urody)
Ok, zaczynam niewielkim oszustwem, bo olejów myjących z BU używam od lat ;) Do tej pory ulubioną wersja była ta z zieloną herbatą, ale cantella jest nawet lepsza.

Biochemia Urody, Booster miedziowy 2xCU6 (Biochemia Urody)
Serum przeciwzmarszczkowe z peptydami miedziowymi. W konsystencji i kolorze podobne do niebieskiego serum z Klairs, ze składników: do Copper Amino Isolate z NIOD. Bardzo się cieszę, że jest serum wygodne w użyciu jak woda, które ma szansę stanowić realną prewencję przeciwstarzeniową, a jednocześnie nie wywołuje skutków ubocznych.

Biochemia Urody, Olej Tsubaki (Biochemia Urody)
Wspaniały olej! Stosuję go pod oczy i na włosy. W niczym nie ustępuje olejom kameliowym firm azjatyckich, a przy tym mam pewność, że nie ucierpiał w długotrwałym transporcie od mrozu czy słońca.


Tołpa, Green Naczynka, Pianka micelarna do mycia twarzy i oczu (CosDNA | Tołpa)
Uwielbiam pianki typu self-foaming i bardzo chciałam używać właśnie takiej. Ta z Tołpy jest bardzo delikatna, nie ściąga skóry, nie pachnie mocno. pH to oczywiście 5.5 :) Pierwszą kupiłam w Biedronce za mniej, niż 10 zł, kolejne zamawiałam z Internetu, ale dostępność dalej uważam za bardzo dobrą.


Tołpa, Tonik-serum 2w1 (CosDNA | Tołpa)
Długo szukałam nietestowanego toniku nawadniającego, który nie ustępowałby azjatyckim. W “kręgach cf” bardzo popularne są kosmetyki naturalne i stosowanie hydrolatu w miejsce toniku, jednak żaden hydrolat nie daje wystarczającego, długotrwałego nawodnienia. Ten tonik-serum sprawdza się bardzo dobrze i nadaje się do metody 7 skin (u mnie to raczej 3 skin, bo nie nakładam więcej, niż trzy warstwy ;)). Jedynym minusem jest dość mocny zapach - trochę męski, detergentowy. Już się przyzwyczaiłam, ale wolałabym wersję bezzapachową.


Alkemie, Nature is Better Than Botox (CosDNA | Alkemie)
Alkemie to polska marka naturalnych kosmetyków, która ma bardzo ładne opakowania, przez co koniecznie chciałam coś od nich mieć. Większość produktów zawiera przynajmniej jeden składnik, z którym się nie lubię, więc padło na krem pod oczy. I tak ów krem został przypadkowym bohaterem, ponieważ okazało się, że świetnie radzi sobie z cieniami pod oczami, które uważałam za permanentne i nie do pokonania.


Chic Chiq, maseczki (Chic Chiq)
Miałam przyjemność testować wersje: de la Mer, Chocolat, La Noce i a la Rose. Nie miałam jakichś wielkich oczekiwań, ale bardzo mnie zaskoczyły. Ulubione to de la Mer i La Noce, obie wyrównują koloryt i nawilżają, ale de la Mer dodatkowo sprawia, że twarz wygląda na wyjątkowo promienną jeszcze następnego dnia po użyciu. Sięgam po nie chętniej, niż maski w płachcie, których nadal mam spory zapas.

Używam ich z wykorzystaniem płachtowych masek w tabletce, widocznych powyżej (no name, 10 lat temu kupiłam za 5 zł na Allegro paczkę stu pięćdziesięciu). Dzięki nim maseczka nie tylko nie zasycha na twarzy, ale również można ściągnąć ją jednym ruchem i nie trzeba zeskrobywać zaschniętej. Jeśli coś gdzieś jednak przyrośnie, używam gąbeczki do zmywania masek MaskRemover z EcoTools (iHerb*). Nie są to specjalnie miłe gąbeczki, ale świetnie radzą sobie z maseczkami, o których nam się zapomniało ;)


Nacomi, aktywator do masek glinkowych i algowych (CosDNA | Ceneo)
Jest to na pewno rzecz, która nie jest niezbędna, ale naprawdę fajnie ją mieć. Rozrabiam z nim maski z Chic Chiq oraz białą glinkę. Dzięki niemu dłużej są mokre i zyskują dodatkowe właściwości pielęgnacyjne. Zdecydowanie lepszy wybór, niż woda z kranu ;)


Moja Farma Urody, Zielony Koktajl (Moja Farma Urody)
Maska zawiera tylko to, co wymienione jest na opakowaniu, czyli miód, sok z jarmużu i sok z pokrzywy. Siłą rzeczy - jest niewegańska. Wszystkie składniki pochodzą z Podlasia, przez co zdecydowałam się na kosmetyk z miodem. Jeśli nie znam jego pochodzenia, raczej go unikam, ze względu na praktyki związane z produkcją miodu w Chinach (jak palenie uli po sezonie). Maska jest rewelacyjna - odżywia, nawilża, rozjaśnia. Pachnie tak sobie ze względu na jarmuż, ale za to, w przeciwieństwie do maski miodowej z I’m From czy balsamu do ciała Miodowe Gofry z Nacomi, smakuje całkiem dobrze i nie ma też strachu, jeśli dorwie się do niej maluch i wsunie całe pudełko. Oczywiście nie namawiam do jedzenia jej i wcale nie próbowałam tego robić, przekazuję tylko, co usłyszałam od koleżanki ;)



Manufaktura Natura, Scrub do ust “Mandarynka”
(CosDNAManufaktura Natura)
Bardzo fajny, naturalny peeling cukrowy o pięknym zapachu. W tym wypadku nie mam wyrzutów sumienia zjadając kosmetyk na koniec kuracji ;) Jest moim zdaniem dużo lepszy, niż scrub w pomadce z E.L.F.a czy Sylveco (Sylveco nie ma aktualnej deklaracji odnośnie bycia cf), zawiera też natłuszczające i odżywcze masło shea oraz oleje: kokosowy, słonecznikowy i jojoba. Forma - pasta w słoiczku - pozwala na dużo miększą konsystencję i przyjemniejsze stosowanie, niz scruby w sztyfcie. Scrub nie jest wegański (zawiera wosk pszczeli).

Pielęgnacja ciała i włosów


Momme, Odżywcza śmietanka do kąpieli (Momme)
To jest mój HIT nr 1. Po zużyciu tuby 150 ml nabyłam 500 ml butlę z pompką, którą możecie podziwiać na zdjęciu. Zimą zawsze męczę się ze skórą tak suchą, że przypomina skorupę żółwia (uroki AZS). Jednocześnie naprawdę nie lubię balsamów do ciała i tego, jak wolno się wchłaniają. Ta lipidowa śmietanka to 2w1, dzięki któremu nie muszę nakładać balsamu i pierwszy raz w życiu nie męczę się zimą. Nadaje się zarówno pod prysznic, jak i do kąpieli. Przeszkadzać może w niej “bezzapachowy zapach”, nie jest zbyt super, ale mnie zależy przede wszystkim na działaniu.


Nacomi Coffee Scrub (Hebe)
Jestem wielką fanką peelingów kawowych, mimo bałaganu, jakiego potrafią narobić. Obecnie kończę wersję z kokosem i zaczynam tę czekoladowo-pomarańczową. Na zdjęciu udało mi się przysłonić część opakowania, która sprawia, że kosmetyk wygląda, jakby przybył do nas z roku 1993 ;) Szata graficzna serii Fit Lovers jest moim zdaniem naprawdę okropna, ale działaniu nie mam nic do zarzucenia. Na szczęście tym razem jakoś powstrzymałam się od zjedzenia kosmetyku, więc mogę tylko powiedzieć, że pachnie bardzo ładnie ;) Zwykle używam peelingów kawowych z żelem pod prysznic, bo lepiej trzymają się skóry, ten peeling nie odpada od ciała również bez pomocy żelu.


Tołpa, Dermo hair, Nawilżający szampon kojący podrażnienia
(CosDNATołpa)
Obecnie mój ulubiony szampon. Wcześniej stosowałam szampon do wrażliwej skóry głowy z Ecolabu i ten mu nie ustępuje. Wolę go od wszelkich Petali i również od Yope, których mam całą kolekcję, ale jednak częściej sięgam po ten szampon. Nie wysusza i nie podrażnia skóry głowy, nie przetłuszcza, nie oblepia włosów, nie puszy, nie wywołuje łupieżu ani przyklapu. Włosy są świeże przez około 3 dni. Moje oczekiwania względem wszelkiej maści myjków zwykle obejmują rzeczy, których myjek nie powinien robić ;) Poza tym chcę jeszcze tylko, aby mył. I ten to robi.


Giovanni, Frizz Be Gone, Super Smoothing Anti-Frizz Hair Serum (CosDNA | iHerb*)
Jeśli nie wygniatam fal, potrzebuję serum dyscyplinującego, które utrzyma fryzurę w jakim-takim ładzie. Przez lata używałam olejku Mythic z L’Oreala, jednak kiedy zaczęło mi zależeć na tym, by moje kosmetyki były nietestowane, znalazł się on na czele listy produktów do wymiany. Po przetestowaniu wielu tańszych i droższych opcji, od Isany po Paula Mitchella, w TK Maxx trafiłam na to serum i zakochałam się w nim od pierwszego użycia. Daje piękną taflę włosów, nie oblepia i nie przetłuszcza. Włosy są gładkie i sypkie, nie czuć, że jest w nich produkt do stylizacji. Uwielbiam, kiedy nowy kosmetyk cf bije na głowę wieloletniego ulubieńca :)


Giovanni, 2chic, Ultra-Moist, Deep Deep Moisture Hair Mask, Avocado & Olive Oil (CosDNA | iHerb*) Giovanni w swoim  nazewnictwie nie ustępuje firmom jak Missha (kto pamięta sławną Long Name Ampoule?), co nie przeszkadza im w tworzeniu świetnych produktów. Ta maska solo po dwóch minutach wczesywania może zastąpić porządną sesję włosingu i bije u mnie pod tym względem fioletową odżywkę z Yope.



Bardzo starałam się maksymalnie ja odwłosić, ale wyszło jak wyszło, za co przepraszam.

WetBrush
(WetBrush)
Skoro o wczesywaniu mowa, zwykle czeszę włosy tylko podczas mycia, wczesując odżywkę i ta szczotka idealnie się do tego nadaje. Nie ciągnie i nie puszy włosów również na sucho, co robi np. TangleTeezer. Łatwo się ją czyści. Wersja złota jest bardzo super, ale występuje również w stonowanych wersjach kolorystycznych ;)

Makijaż


Ben Nye, Luxury Powder (CosDNA | Mokotowska 58)
Mam ten puder w odcieniu Cameo, który jest dość chłodny, ale idealnie równoważy mój podkład, który jest odrobinę za ciepły. Występuje jednak w kilku innych odcieniach i wersji transparentnej. Sądziłam, że już nic nie zastąpi pudru No Sebum z Innisfree. Przetestowałam naprawdę dziesiątki polecanych pudrów, głównie tych z niższej półki, jak Ecocera, Catrice, Essence, Miyo czy My Secret, ale i nieco droższych minerałów, jak Lily Lolo czy Meow. Wszystkie były pudrowe, suche w wykończeniu, mocno matujące. Na nosie pojawiały się suche skórki, a skóra po paru godzinach i tak tłuściła się w najlepsze. Bez większych nadziei zamówiłam próbkę sławnego Ben Nye’a, który Kim Kardashian używa w kolorze Banana i który w ostatnich latach zdążył już zrobić rundkę wokół internetów i… Jest idealny! Nie tylko dorównuje Innisfree, on jest wręcz lepszy! Bardzo drobno zmielony, bez efektu ciasta, daje efekt blur pod oczami i wytrzymuje mniej więcej tyle samo czasu, co No Sebum. Czuć, że jest to inna półka cenowa i inna jakość. Nie szukam innego :)


Nabla, Pomada do brwi (Sephora)
Całe lata używałam zestawu cieni do brwi z Catrice, więc nie jestem w stanie porównać jej do innych pomad, bo ich po prostu nie miałam, ale jestem pod wrażeniem pracy z tą pomadą w porównaniu z cieniami. W kilka sekund jestem w stanie wyczarować brwi rodem z Instagrama, albo uzyskać bardziej naturalny, codzienny efekt trochę mocniej ją rozcierając. Mam kolor Neptune.


GlamBox, edycja VI “Goła” (GlamBox)
Jedna paleta w neutralnych beżach i brązach to w zasadzie wszystko, co jest mi potrzebne do makijażu oczu (jestem straszną nudziarą). Ta polska paletka od Hani Knopińskiej zawiera zarówno ciemniejsze matowe brązy jak i szampański cień rozświetlający, co jest dla mnie zestawem minimum, jakiego oczekuję od palety ;) “Nudysta” to miłość, “robi” cały mejkap (zwłaszcza, kiedy ma się opadające powieki i 1 mm widocznego miejsca na cienie ;)).


Pacifica, Aquarian Gaze, Water Resistant Long Lash Mineral Mascara (CosDNA | iHerb*)
Na zdjęciu widzicie dwa, ale to już mój czwarty taki tusz. Nazwałabym go codziennym - nie daje nie wiadomo jak spektakularnego efektu, ale też nie skleja rzęs, nie zostają na nich kawałki tuszu i nie daje efektu “pajęczych nóżek”. Trzy egzemplarze były świetne, jeden (mój drugi) był bardziej suchy i trochę się sypał. Mam nadzieję, że to wyjątkowa wpadka i wszystkie kolejne będą równie dobre, jak posiadane przeze mnie trzy :) Kolor czarny nosi nazwę Abyss.

I to by było na tyle! Jakie są Wasze odkrycia ubiegłego roku? :)

You Might Also Like

0 komentarze